|
Darek
Wychowałem się w rodzinie gdzie alkohol był spożywany na porządku
dziennym. Był podawany przy każdej okazji i myślałem, że alkohol
to nic złego. Tylko jak się będzie miało swoje lata to można go
pić . Zacząłem pić już od młodzieńczych lat. Mając około piętnastu
lat pierwszy raz się upiłem i mi się to spodobało . Zacząłem pić
z kolegami po kryjomu i na początku udawało mi się to ukryć przed
rodzicami, bo to były rzadko zdarzające się chwile. Od
siedemnastego roku życia zacząłem więcej pić i przestałem się z
tym kryć. Zawsze znalazłem jakieś wytłumaczenie. Były to imieniny
kolegi lub cokolwiek. Wtedy powstały pierwsze kłamstwa . Mając
dziewiętnaście lat wyjechałem do Niemiec gdzie przebywałem przez
parę lat. Tam piłem coraz więcej i straciłem całkowicie kontrole
nad alkoholem. Nikt mnie nie pilnował i nie musiałem się przed
nikim kryć. Gdy powróciłem z Niemiec do domu, nie mogłem sobie
poradzić. Trzeba było przestać pić, a mi się to nie podobało. Ja
po prostu lubiłem pić. Zaczęły się znowu wyjazdy za granice aż w
końcu zostałem deportowany. W domu nie mogłem usiedzieć na miejscu
więc coraz więcej piłem. Jak znalazłem pracę to i tak nie
przynosiłem pieniędzy do domu. Zamiast na życie wszystko szło na
alkohol. Zacząłem się staczać na dno. Ciągle miałem alkohol
przed sobą. On był na pierwszym miejscu w moim życiu. Wtedy alkohol
decydował za mnie. Aż trafiłem do więzienia. Będąc w więzieniu
rodzice mnie wymeldowali więc stałem się bezdomnym. Po wyjściu z
więzienia chciałem wszystko odbudować. Odzyskać to co straciłem.
Ale nic z tego nie wyszło. Zacząłem sypiać gdzie się tylko da. Pić
aby tylko szumiało w głowie i zapomnieć o tym trudnym życiu. Nie
wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Chciałem też umrzeć lecz bałem
się śmierci. W mojej miejscowości powstała Chrześcijańska Misja
"Nowa Nadzieja". Tam, wraz z trzema kolegami, postanowiłem
szukać pomocy. Dokładnie nie wiedziałem o co tam chodzi. Chciałem
tylko żeby ktoś mi pomógł wyjść z tego bagna, w którym żyłem.
Tam powiedziano mi o Bogu i jego Synu Jezusie Chrystusie. Na początku
mówiłem: niech będzie Bóg, tylko niech ci ludzie mi pomogą. Byłem
już tak zdesperowany, że nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Po
jakimś czasie zauważyłem u tych ludzi taką dobroć i współczucie,
że zacząłem się zastanawiać: skąd w nich tyle miłości i
dobroci skoro ten świat jest taki zły? W Misji zaczęła się moja
droga z Panem Jezusem Chrystusem. Przyjąłem Go do swojego serca.
Jarek , który się mną zaopiekował, wysłał mnie do Chrześcijańskiego
Ośrodka dla Osób Uzależnionych w Łękini. Tutaj w ośrodku zacząłem
poznawać życie z Bogiem. Z Bogiem, który mnie uwolnił od nałogów.
Picia alkoholu i palenia papierosów. Teraz wiem, że bez Boga Ojca,
mego Pana Jezusa Chrystusa nie potrafię żyć. Odejście od Boga
grozi moim upadkiem i wiecznym potępieniem. Moje życie stało się
szczęśliwe. Znalazłem swój cel. Chcę iść razem z Jezusem
Chrystusem przez resztę mojego życia. Jestem bardzo wdzięczny Bogu,
że mnie odnalazł i że wyciągnął do mnie swoją dłoń. Ufam
tobie Jezu.
Darek S 34 lat
|
|
Jan
Mając 52 lata poznałem Boga , do tych lat byłem
ateistą nie wierzyłem w nic i prowadziłem hulaszczy tryb życia
.Miałem dwa nałogi z których Bóg mnie uwolnił picie alkoholu i
palenie papierosów . Jeszcze w młodych latach zacząłem nadużywać
alkohol ,który w krótkim czasie był dla mnie nieodzownym do
dalszego funkcjonowania nie wiedząc kiedy stałem się uzależniony i
nie dawałem rady by normalnie żyć, wszystko było uzależnione od
alkoholu , nie mogłem już sam nic zrobić nie będąc pod wpływem
alkoholu , on całkowicie zawładnął moim życiem. Teraz zdaje sobie
sprawę iż moje życie polegało na tym aby się napić i liczył się
tylko dzień dzisiejszy , a co będzie jutro to się dla mnie nie
liczyło , nie miało żadnego znaczenia .Nie miałem przyszłości
ani żadnego celu życia , dopiero gdy oddałem serce Jezusowi
wszystko się radykalnie zmieniło i z dnia na dzień zmienia , teraz
wiem iż moje życie nabrało sensu , radością spędzam każdą
chwilę darowaną mi przez Pana mojego ,któremu oddałem życie
Jezusa Chrystusa to On jest dla mnie ostoją i Nadzieją ,On darował
mi Nowe Życie to jego Święta krew wyzwoliła i obmyła mnie od
wszelkiej winy . Niedawno przeszedłem poważną operację na otwartym
sercu, nie bałem się rezultatu operacji ponieważ oddałem swoje życie
Bogu, a wiara całkowicie mnie umacnia. Nie wyobrażam sobie w dniu
dzisiejszym innego życia .Jak każdy człowiek mam i ja chwiejne dni
, lecz ja mam to co inni też mogą mieć tylko trzeba chcieć coś ze
sobą począć i zmieniać się , a w tym mam bardzo dużą pomoc od
ludzi których Bóg postawił na mojej drodze , ja wiem że są oni
narzędziem w reku Boga i za to jestem wdzięczny i pragnę czynić
wszystko to co dla mnie Pan przygotował , według Jego Woli ,ja też
w miarę swoich sił staram się pomóc osobą potrzebującym i jestem
świadectwem dla innych co uczynił Bóg w moim życiu .Prawie
codziennie przebywam w Misji Nowa Nadzieja przy ul Kopernika 17 uczęszczam
tam na grupy wsparcia i zawsze mogę liczyć na pomoc gdy mam obawę
że mogę się załamać i sięgnąć po alkohol. W Misji są
spotkania grupy domowej gdzie można się wzmocnić i wesprzeć Słowem
Bożym z którym życie jest całkiem inne prowadzące do życia
wiecznego. Dziękuje Bogu za to ,że pomimo mojego grzesznego życia
On upomniał się o mnie i wyrwał mnie z tego dołu zagłady jest
przy mnie i kieruje moją drogą to Pan sprawił , że jestem osobą
całkowicie wolną od nałogów picia i palenia papierosów , oraz
zachowań które nie przystoją na miano człowieka .Tylko z woli Bożej
jestem wolny i mogę z czystym sercem nazywać się dzieckiem Bożym.
Każdemu kto ma jakikolwiek problem doradzam pójść drogą jaką ja
wybrałem zawierzyć Panu i całkowicie oddać się jego woli, zawsze
otrzymasz pomoc uczęszczając na grupy terapeutyczne w Misji Nowa
Nadzieja w Bielawie.
|
|
Piotr
Urodziłem się i wychowałem w domu ,w który alkohol był nieodłącznym
elementem codziennego życia. Od kiedy pamiętam mój tato pił i właściwie
to mama nas wychowywała. Przypuszczam że to właśnie taka sytuacja
rodzinna przyczyniła się to tego ze już jako młody chłopiec
postanowiłem spróbować alkoholu. Byłem wtedy w szkole podstawowej.
Już wtedy sprawiałem problemy wychowawcze w konsekwencji czego
skierowano mnie do Domu Wychowawczego ,w którym spędziłem 2 lata.
Byłem za to zły na cały świat. Kiedy skończyłem szkołę
podstawową wróciłem do domu. Przez cały ten czas piłem alkohol i
tak mijały kolejne lata. Mając 19 lat ożeniłem się ale, nawet
wtedy nie przestałem pić. Miałem syna ,który tak jak ja zaczął
pić i to właśnie pod wpływem alkoholu utopił się podczas
powodzi. Alkohol niszczył moje życie ,zabierał moich bliskich a, ja
nadal go szukałem. Ale był dzień kiedy poznałem Jarka kierownika
Misji "Nowa Nadzieja" w Bielawie ,który zaopiekował się
mną i pomógł dostać się do Chrześcijańskiego Ośrodka Dla Osób
Uzależnionych w Janowicach Wielkich. Byłem tam ok. 4 miesięcy ,po
czym wyjechałem nie ukończywszy terapii. Przyjechałem do Bielawy ,w
ciągu kilku dni wróciłem do nałogu i tak cały koszmar zaczął się
od nowa. Przez kolejny rok błąkałem się po mieście sypiając
gdzie popadnie ,aż do dnia kiedy odważyłem się po raz kolejny
poprosić o pomoc Jarka. Po raz drugi pojechałem do Ośrodka w
Janowicach i tym razem przeszedłem całą terapię. Tam moje życie
od nowa nabrało sensu i to właśnie tam poznałem Boga i przyjąłem
Go do swojego serca. Kiedy Mu zaufałem i pokochałem Go moje życie
się zmieniło na dobre.
|
|
"Pan jest pasterzem moim .", nie wiedziałem
o tym i nie zdawałem sobie z tego sprawy aż do 46 roku życia, kiedy
to znalazłem się na samym dnie alkoholizmu i pragnąłem jedynie
umrzeć. I wtedy Bóg podał mi Swoją pomocną dłoń, postawił na
mojej drodze chrześcijan i Misję "Nowa Nadzieja" w
Bielawie.Przez całe swoje życie znałem jedynie alkohol. Wszystko było
podporządkowane pod alkohol i bez niego nie mogło się odbyć nic. W
moim rodzinnym domu alkohol był obecny odkąd pamiętam. Niestety, mój
tato był alkoholikiem. Pamiętam z domu rodzinne awantury, kłótnie,
bicie . Ten obraz towarzyszył mi przez całe moje życie.Kiedy się ożeniłem
"powieliłem" wyczyny mojego taty i byłem dokładnie taki
sam jak on, a w niektórych przypadkach nawet gorszy - bardziej
wyrafinowany, obłudny i zakłamany. Mojego postępowania nie zmieniło
nawet narodzenie się moich dzieci. Konsekwencją takiego życia były
kradzieże, włamania, wynoszenie z domu różnych cennych rzeczy, co
w rezultacie dało wyroki, prawie 10 lat spędzonych w więzieniu oraz
całkowity rozpad mojego małżeństwa.Po wyjściu z ZK w dalszym ciągu
nie zmieniłem swojego życia ,a jedynie urozmaiciłem je i zacząłem
pić denaturat, sypiać na melinach ,strychach i altankach. I wtedy
podczas kolejnego ciągu pijackiego, byłem tak zdesperowany że, zacząłem
wołać do Boga ,a On mnie wysłuchał !! Wtedy
jeszcze o tym nie wiedziałem, dotarło to do mnie dopiero wtedy,
kiedy dzięki Chrześcijańskiej Misji "Nowa Nadzieja" w
Bielawie wznalazłem się Chrześcijańskim Ośrodku dla Osób Uzależnionych
"Teen Challenge" w Łękini. To tam w ośrodku tak naprawdę
poznałem mojego Pana Jezusa Chrystusa i przyjąłem Go do swojego
serca jako Jedynego Zbawiciela !! To On sprawił, że
jestem osobą całkowicie wolną od nałogów picia i palenia papierosów
(które paliłem przez ostatnie 30 lat). Dnia 1 sierpnia 2006 roku ukończyłem
roczną terapię w Ośrodku w Łękini i będę ją dalej kontynuował
będąc w hostelu w Białogardzie.
Dzięki Bogu za to, że jest przy mnie i kieruje moją drogą !
|
|
Grzegorz
Pochodzę z rodziny patologicznej. W moim rodzinnym domu alkohol był
codziennością. Moja mama była wierzącą osobą a mój ojciec nadużywał
alkoholu.W wieku 14 lat straciłem mamę i wtedy świat mi się zawalił.
Zaopiekowała się mną rodzina mojej mamy. Kiedy skończyłem 18 lat
sam zacząłem kierować swoim życiem. Podjąłem pracę i zacząłem
zarabiać na swoje utrzymanie. W zakładzie poznałem nowe towarzystwo
i zacząłem pić alkohol. Powoli zacząłem się uzależniać od
alkoholu i widziałem jak on niszczy moje życie. Trwało to tyle lat,
że zdałem sobie sprawę, że bez pomocy innych ludzi nie dam sobie
rady. Obracałem się w środowisku złodziei i kryminalistów.
Siedziałem w bagnie z którego za wszelką cenę chciałem się wyrwać.
Pewnego razu poznałem ludzi, którzy zaoferowali mi swą pomoc. Trafiłem
do punktu konsultacyjnego Misji Nowa Nadzieja w Bielawie. Powiedzieli
mi, że jest ktoś kto może mi pomóc wyjść z tego nałogu. Tą
osobą jest Jezus Chrystus. Zacząłem chodzić na spotkania do Kościoła
Zielonoświątkowego. Moja rodzina starała się mi pomóc. Wraz z ludźmi
z punktu skierowali mnie do ośrodka Teen Challenge w Łękini. Byłem
w tym czasie skrajnie wyczerpany piciem alkoholu. 7 Kwietnia 2005 r.
podjąłem podjąłem terapię i tam poznałem wspaniałych ludzi, którzy
pokazali jak bardzo Bóg mnie kocha. Tam w ośrodku poznałem Jezusa
Chrystusa i moje życie się zmieniło.W chwili obecnej jestem na
hotelu w Białogardzie gdzie uczę się żyć na trzeźwo. Podjąłem
pracę i cieszę się ze swojego wolnego i szczęśliwego życia. Do
tego nowego życia każdego dnia prowadzi mnie Jezus Chrystus.
Grzegorz Wilkowiecki
|
|
Grzegorz
Mam na imię Grzegorz i mam 30 lat.
Pochodzę z rodziny gdzie alkohol był odkąd pamiętam. Mój ojciec
nigdy niemiał dla mnie czasu, bo albo się uczył albo pił. Gdy miałem
6 lat ojciec wyprowadził się z domu. Mama wówczas niemiała czasu
by się mną zajmować, gdyż pracowała na trzy zmiany. Zacząłem w
bardzo młodym wieku przejmować obowiązki, które mnie przerastały.
Czułem się samotny i zaczynałem mieć wszystkiego dosyć. Niemiałem
w ogóle poczucia własnej wartości wśród kolegów, gdyż byłem wyśmiewany.
I tak w wieku 14 lat zaczął się mój kontakt z alkoholem. Gdy
poszedłem do szkoły zawodowej zacząłem pić coraz częściej i tak
mój nałóg się pogłębiał. Nie liczyłem się z niczyim zdaniem
na mój temat.
Poznałem dziewczynę starszą od siebie i zamieszkaliśmy razem.
Ukrywając swoje uzależnienie stworzyłem sobie rodzinę. Z biegiem
czasu przez moje picie alkoholu, zacząłem wszystko tracić. Moje
zdrowie ulegało powolnej degradacji. Operacja żołądka, padaczka
alkoholowa, trepanacja czaszki to wszystko przez alkohol.
Pomimo tego nie mogłem zerwać z nałogiem. Alkohol stał się dla
mnie wszystkim. Byłem na dnie. Dla zaspokojenia własnego sumienia i
żeby udowodnić coś rodzinie w 2004 roku pojechałem na terapię do
szpitala i wydawało mi się, że to wszystko załatwi. Poznałem później
ludzi z Misji Nowa Nadzieja, którzy chcieli mi pomóc, lecz ja po
prostu udawałem dalej. Zaczęło mi się wszystko psuć, w rodzinie,
w domu. Niechciałem słuchać o Bogu. Odszedłem od misji, bo uznałem,
że to wszystko niema sensu, że już nic, ani nikt nie jest w stanie
mi pomóc. Byłem bardzo zadufany w sobie i tak w bardzo krótkim
czasie znalazłem się z powrotem na samym dnie bagna. Byłem na wykończeniu,
ciągłe ataki padaczki, bóle żołądka itp. Poprosiłem znowu o
pomoc ludzi z Misji Nowa Nadzieja. Chciałem wówczas choć na chwilę
wytrzeźwieć. Pojechałem do chrześcijańskiego ośrodka w
Janowicach Wielkich, tam poznałem Boga, który teraz wiem, że jest
wszechmocny. Nauczyłem się życia chrześcijańskiego, które jest
życiem pięknym. Przyjąłem do swego serca Jezusa Chrystusa i to On
uwolnił mnie od nałogu. Jestem teraz wolnym i szczęśliwym człowiekiem.
Straciłem w życiu wszystko, ale mam teraz przyjaciela Jezusa
Chrystusa i dla mnie jest on dużo więcej wart niż całe moje
dotychczasowe życie. Siedem miesięcy - można powiedzieć cóż to
jest, ale to dopiero początek życia z Bogiem, lecz jest to bardzo piękny
początek w wolności od nałogu i życia dotychczasowego i życzę
wszystkim takiej wolności jaką ja mam teraz.
Grzegorz
|
|
|
Zdzisław
Na imię mam Zdzisław i pochodzę z Bielawy.
Moje życie jako dziecko było takie, że rodzice nadużywali alkoholu
i ja i moje młodsze rodzeństwo musieliśmy na to patrzeć To
spowodowało, że z wiekiem ja zacząłem pić i wpadałem w długie
ciągi, które trwały kilka nawet po miesięcy. Kiedy przestawałem
pić, próbowałem ratować moje życie, ale bez skutku.
Kiedy wziąłem ślub zaczęło się to wszystko stabilizować,
aczkolwiek była to tylko przykrywka, bo nie umiałem przyznać się,
że jestem alkoholikiem i pochodzę z rodziny alkoholików. Wstydziłem
się tego. Wielu przyjaciół mówiło mi, abym zaczął uczęszczać
na jakąś terapie. Zgodziłem się na to, aczkolwiek nic mi to nie dało.
Piłem jeszcze więcej, przez co straciłem pracę, moja rodzina się
rozpadła, teraz łączy nas tylko przyjaźń i syn, którego bardzo
kocham. Po rozpadzie rodziny stałem się człowiekiem bezdomnym i
zaczęły się moje problemy z prawem. Mieszkając wszędzie i pijąc
wszystko, co się dało staczałem się coraz niżej.
Mój stan był ciężki i czułem się okropnie, aż do momentu kiedy
usłyszałem o miejscu, które zwą ? górka* , usłyszałem ,że są
tam ludzie ,którzy mogą mi pomóc, ale i do tego miejsca nie byłem
przekonany. Wstając rano i żebrząc od ludzi pieniądze na picie,
kiedy odchodziłem od kolegów, szedłem w miejsce gdzie mogłem
przebywać sam, patrząc w miejsce gdzie mogą mi pomóc, trwało to u
mnie długo i była to walka, z którą nie mogłem sobie poradzić,
nie wiedziałem co wybrać dobro czy zło.
Pewnego dnia przełamałem się i poszedłem w to miejsce gdzie
otrzymałem wspaniałą opiekę i gdzie mogłem być bezpieczny.
Postanowiłem zrobić coś ze swoim życiem. Zapytano mnie czy nie
chciałbym jechać na terapię.
Zgodziłem się i pojechałem tam, zacząłem walczyć o swoje życie
i ścierać się z różnymi ludźmi, oraz szlifować swoje postępowanie
nad prawdziwą rzeczywistością. Niebyło mi łatwo przyjmować nowe
wartości, które tam poznawałem, szło mi to mozolnie, ale małymi
kroczkami docierały do mnie nowe wartości chrześcijańskie. Poznałem
tam Boga, którego pokochałem. Spotkało mnie wspaniałe przeżycie,
które zawdzięczam Bogu. Zostałem ochrzczony w Duchu Świętym -
jest to coś pięknego, czego nie da się opisać, ani opowiedzieć,
trzeba to przeżyć, wtedy można się przekonać co to jest.
Miejsca, w którym byłem nigdy nie zapomnę. Po skończonej terapii
jestem w miejscu gdzie mam prawdziwych przyjaciół i wspaniałe
wsparcie duchowe, chcę prowadzić zwycięskie życie w Jezusie
Chrystusie.
Zdzisław
Dzień po tym jak Zdzisiu napisał to świadectwo, policja w Bielawie
dostała nakaz odnalezienia i doprowadzenia go do aresztu celem
odbycia kary pozbawienia wolności. Ciągnące się sprawy z przeszłości
doprowadziły do jego aresztowania. Zanosząc go w modlitwach przed Boże
oblicze, oczekujemy dnia kiedy znów przyjdzie na " górkę*
"
* Górka - potoczna nazwa Oddziału Misji "Nowa
Nadzieja" w Bielawie wywodząca sie od położenia naszego
obiektu.
|
|
Ewelina
Nazywam się Ewelina i mam25 lat.
Byłam osobą bardzo zbuntowaną, nie chciałam podporządkować się
rodzicom,uważałam,że mając 14-15 lat jestem już dorosła. W
skutek tego moje myślenie i zachowanie doprowadziło mnie do tego,że
zaczęłam palić papierosy, pić alkohol i brać narkotyki. W wieku
16 lat byłam już uzależniona od amfetaminy. Mój świat coraz
bardziej się załamywał.
Nie szanowałam rodziców okradałam ich, nie szanowałam swojego ciała,
narkotyki, imprezy, seks były na porządku dziennym. Pomimo tego ,że
wokół mnie zawsze byli jacyś ludzie ja ciągle czułam się samotna
i cały czas czegoś szukałam. Interesowałam się okultyzmem, ale to
jeszcze bardziej pogłębiało mnie w czarnym dole.
Mając 17 lat poznałam Adama mojego obecnego męża i namówiłam go
na zażywanie amfetaminy to był początek totalnego bagna w jakim
mieliśmy się znaleźć, to wszystko nam nie wystarczało szukaliśmy
dalej nowych doznań, aż w końcu trafiliśmy na coś, co całkowicie
nas zniewoliło. Heroina, stała się codziennością i sposobem na życie.
Na początku była to tylko zabawa, ale nie zdążyliśmy się obejrzeć
a już byliśmy mocno uzależnieni i po uszy w kłopotach. Moje
pierwsze próby szukania pomocy to detox potem ośrodek
"MONAR", ale to nic nie dało. Miałam już dosyć takiego
życia chciałam czegoś innego, sama nie miałam takiej siły by
wyrwać się z tego w co tak głęboko się zapędziłam. Chciałam
umrzeć. W tej niemocy zaczęłam wołać do Boga, aby nam pomógł. W
niedługim czasie okazało się, że jestem w ciąży, pobraliśmy się
i to była motywacja by zerwać z narkotykiem, udało się do czasu,
kiedy córeczka przyszła na świat. Jeszcze próbowałam jakiś czas
walczyć, broniłam się i niestety przegrałam tę walkę. W naszym
małżeństwie bardzo źle się działo, nie było miłości i
szacunku, narkotyk był ważniejszy nawet od dziecka. Byliśmy już na
całkowitym dnie. Wtedy to właśnie postanowiłam poprosić o pomoc
Tomka, który skończył ośrodek chrześcijański. Towarzyszyla mi głęboka
świadomość, że jest to moja jedyna szansa. On zaprowadził mnie do
Chrześcijańskiego Punktu dla Osób Uzależnionych w Bielawie, do którego
również przyszedł mój mąż. W roku 2004 razem z mężem oddaliśmy
swoje życie Panu Jezusowi. Pamiętam moje pierwsze nabożeństwo
kiedy Pan Jezus dotknął mojego serca, wtedy wszystko pękło i płakałam
jak małe dziecko trzęsące się i bezradne, to był niesamowity,
oczyszczający dotyk Boga. Wszystko zaczęło się zmieniać, Adaś
pojechał do ośrodka, a ja zostałam by zajmować się dzieckiem.
Niestety nie dałam sobie rady zaczęłam pić alkohol i wzięłam
narkotyki. Wtedy ogarnęła mnie przerażająca myśl ?Ewelina jeżeli
czegoś nie zrobisz, to umrzesz, to mnie przeraziło. Postanowiłam
pojechać do ośrodka w Broczynie i tam zaczęła się prawdziwa walka
o moje życie. Nie było łatwo, walka z tęsknotą, porządliwościami,
i wieloma innymi problemami. Ale będąc w bezpiecznym miejscu mogłam
doświadczyć, że Bóg jest prawdziwy i realny w moim życiu, że nie
jest na chwile, ale jest cały czas i Jemu mogę powierzać moje
problemy, a On wszystko dobrze uczyni. Dzięki fachowej pomocy
terapeutów, dzięki Jezusowi udało mi się skończyć terapie. To On
mnie wzmocnił i dał mi pomoc, okazał mi wiele miłości,
bezinteresownej, szczerej, niezmiennej i przez to mu zaufałam,
powierzyłam Jezusowi drogę swoją a On wszystko dobrze uczynił,
uwolnił mnie od papierosów, okultyzmu, alkoholu, narkotyków ze związania
seksem dał mi nowe życie, dał mi prawdziwą wolność w Nim
.Dzisiaj razem z moim mężem jesteśmy wolni i możemy na nowo budować
rodzinę na twardym fundamencie jakim jest Jezus Chrystus, to tylko On
ma siłę i moc, która wyrwała nas z tego bagna. Dziękuje Ci Panie
Jezu.
Ewelina
|
|
Krzysztof
Mam na imię Krzysztof. Wychowałem się w rodzinie
niepełnej (bez ojca). Mama pracowała na trzy zmiany, w domu nie
przelewało się. Już w szkole podstawowej stwarzałem problemy
wychowawcze. Z perspektywy czasu myślę, że przyczyną tego był
brak ojca w domu. Mama nie miała czasu dla mnie i dla mojej siostry,
była zbyt zajęta pracą. W naszej rodzinie nie okazywaliśmy sobie
miłości, wiem że mama nas kochała, ale była zbyt zmęczona aby to
okazywać.
W szkole podstawowej i zawodowej czułem się gorszy od rówieśników
w szkole i kolegów z podwórka. Dawali mi to odczuć, tak samo oni
jak i ich rodzice. Zacząłem szukać środowiska, w którym czułbym
się akceptowany. Tak znalazłem się w otoczeniu ludzi, którzy nadużywali
alkoholu i mieli konflikty z prawem. Imponowali mi wtedy.
W wieku 15-16 lat zacząłem się upijać, uciekać z domu i popadłem
w konflikt z prawem, czego konsekwencją był dozór kuratora sądowego
do 21-go roku życia. Poszedłem do wojska z nadzieją, że coś w
moim życiu się zmieni. Po powrocie z wojska szybko wróciłem do
starego towarzystwa. Straciłem dziewczynę, z którą planowałem założyć
rodzinę. Bardzo ją kochałem, ale pomimo to poświęciłem ją dla
kolegów i alkoholu. Przyzwyczaiłem się do beztroskiego życia i nie
ponoszenia odpowiedzialności. Z powodu alkoholu traciłem też
wielokrotnie pracę (nie jestem w stanie zliczyć ile razy). Moje życie
duchowe było puste, nie wierzyłem w Boga. W moim domu bardzo mało mówiło
się o Bogu, poza wyjątkiem świąt.
Tak więc większość mojego dotychczasowego życia zmarnowałem, skończyłem
jedynie szkołę zawodową i nie zdołałem założyć rodziny.
Po śmierci mamy, był to rok 2001, alkohol całkowicie zawładnął
moim życiem. Nie trzeźwiałem, upijałem się dniem i nocą, każda
pora była dobra. Bywały takie ciągi, że nie wiedziałem czy to
dzień czy noc.
W grudniu 2002 roku przypadkowo spotkałem Jarka, który jest
kierownikiem Misji "Nowa Nadzieja" w Bielawie. Zaprosił
mnie na nabożeństwo do Zboru Zielonoświątkowego i na Wigilię do
siebie do domu. Jarek zaproponował mi wyjazd do Ośrodka dla Osób
Uzależnionych w Janowicach Wielkich, zgodziłem się pojechać. Będąc
tam zacząłem poznawać Pana Boga, zrozumiałem też ile krzywd wyrządziłem
ludziom i jak puste było moje życie. Będąc jeszcze w ośrodku (
14.01.03r ) oddałem swoje życie Panu Jezusowi, a po powrocie do domu
przyjąłem chrzest wodny ( 22.06.03r ). Moje życie zaczęło się
zmieniać na lepsze, podjąłem pracę i zacząłem porządkować moje
życie: odbudowywać relacje z bliskimi i spłacać zaciągnięte długi.
Po pewnym czasie Bóg zszedł na dalszy plan. Tłumacząc się pracą
zacząłem opuszczać nabożeństwa i grupy domowe. Tłumaczyłem
sobie, że muszę spłacić długi, które zaciągnąłem gdy piłem.
Zacząłem opuszczać nabożeństwa, grupy domowe, nie czytałem Pisma
Świętego. Tak powoli straciłem społeczność z Bogiem i wróciłem
do starego trybu życia. Oczywiście pieniądze, które zarobiłem
przepiłem, długi pozostały nie spłacone. Gdy zdarzały się dni
kiedy byłem trzeźwy dręczyło mnie sumienie z powodu tego że,
odszedłem od Boga. Było mi wstyd przed braćmi i siostrami w
Chrystusie, nie wiedziałem że, modlą się o to abym się upamiętał.
Myślę że, to dzięki ich modlitwom dostałem kolejną szanse od
Pana Boga. Pojechałem po raz drugi do ośrodka, tym razem do Łękini.
Obecnie mija 15 miesiąc mojej trzeźwości, zdobywam powoli zaufanie,
które utraciłem z powodu picia.
Życie bez Boga nie jest warte zbyt wiele, doświadczyłem tego na własnej
skórze, ale wiem też że, nigdy nie jest za późno zaprosić Jezusa
do swojego serca i dopóki człowiek żyje jest szansa. Gdy się zaufa
Jezusowi, On zmieni nasze życie na lepsze.
Nie błądźcie, Bóg się nie da z siebie naśmiewać;
albowiem co człowiek sieje, to i żąć będzie.
Gal. 6;7
Krzysiek
|
|
Klemens
Nazywam się Klemens. Mam 64 lata. Żyję z Bogiem
od 1998 roku.
Wtedy to, oddałem swoje życie Jezusowi. Dzięki Bożej łasce od
tego momentu, przestałem pić i palić papierosy, choć wiele razy
wcześniej próbowałem. W jednej chwili Bóg mnie uwolnił od tych
zgubnych nałogów.
Dziś prowadzę zwycięskie, trzeźwe życie. Działam w punkcie misji
przy ul. Kopernika 17 w Bielawie, jako wolontariusz, chcę pomagać
innym w walce z nałogiem. Nie piję już przeszło 7 lat. Moim wcześniejszym
sukcesem było 1,5 roku bez picia, tylko tyle zdołałem wytrwać.
Jestem w miłującej się dużej rodzinie. Czuję się szczęśliwym
człowiekiem, bo z Bogiem żyje mi się łatwiej.
Przed nawróceniem byłem alkoholikiem. Z jarzmem ciężkich przeżyć
z dzieciństwa (byłem bity, często uciekałem z domu, nie zaznałem
miłości ze strony rodziców), wkroczyłem w dorosłe życie ( też z
perspektywy lat mogę rzec - ciężkie).
Moje pierwsze małżeństwo się rozpadło, było to konsekwencją
mojego picia.
Żona miała dość częstych awantur, moich nocnych wypraw do kumpli.
Dostałem nawet wyrok za moralne znęcanie się nad rodziną. Zostałem
sam z poczuciem winy i własnymi myślami, które doprowadziły mnie
do próby samobójczej-dzięki Bogu nieudanej. Przeżyłem, choć próbowałem
się otruć. Dostałem od Boga drugą szansę, ale i tę zmarnowałem,
piłem dalej. Niedługo po próbie samobójczej ożeniłem się po raz
drugi, dalej mając ten sam problem z alkoholem. Tym razem moja żona
próbowała walczyć z moim uzależnieniem. To ona poinformowała
mnie, o Kościele Zielonoświątkowym w Pieszycach, w którym
proponowano jej, pomoc dla mnie. Nie mając już nic do stracenia,
pomaszerowałem wraz z żoną na środowe nabożeństwo. Tak zaczęła
się moja przygoda z Jezusem. Odniosłem wrażenie, że tego właśnie
szukałem, że to jest moje miejsce. Jezus jest Tym, czego pragnąłem
przez niemal całe moje nędzne życie, nawet o tym nie wiedząc. Ta
pustka, którą nosiłem w sercu przez te lata w pełni wypełniła miłość
Boża. On był zawsze tak blisko, lecz tego nie widziałem, bo jak mówi
pismo:,, dał im oczy, które nie widzą, i uszy, które nie słyszą...Izaj.29,10.
Dziś dziękuję Bogu za to, że mogę teraz razem z nim kroczyć
przez ten świat. Każdego dnia mogę dziękować Bogu za nowe życie.
Jemu niech będzie chwała na wieki.
Klemens Lamczyk
|
|
Adam
Mam na imię Adam. Pochodzę z Bielawy. Mam 27 lat.
Wychowywałem się w normalnej rodzinie, gdzie praktycznie niczego mi
nie brakowało - to było początkiem tego, co na zawsze będę miał
w głowie - mojego zniewolenia. Zaczęło się niewinnie.
W wieku 20 lat po raz pierwszy sięgnąłem po marihuanę, myślałem,
że to nic takiego zapalić sobie, z koleżkami. Tak wyglądały
wieczory i większość mojego czasu. W krótkim czasie pojawiły się,
mocniejsze narkotyki potocznie ?twarde tj. amfetamina, lsd, heroina i
inne. I to właśnie ten ostatni narkotyk zniewolił mnie tak, że
dotknąłem dna - HEROINA.
W tym czasie poznałem dziewczynę Ewelinę, która obecnie jest moją
żoną. Wspólnie zażywaliśmy heroinę i inne narkotyki. Na początku
było?fajnie. Byliśmy nieświadomi tego, że ?to coś, może tak
mocno uzależnić człowieka, że będzie zdolny do różnych rzeczy,
aby tylko dostać działkę. Po krótkim czasie, zaczęło brakować
pieniędzy, moja wypłata nie wystarczała na to, aby przeżyć miesiąc.
Zaczęliśmy sprzedawać różne rzeczy z domu; rtv, złoto itp.
Kiedy byłem w 8-miesięcznym ciągu, już nie wytrzymałem i pojechałem
na pierwszy detox. Postanowiłem, że nie będę już brał, ale było
to krótkotrwałe i takich detoxów miałem 4. W niczym mi to, nie
pomogło. Brałem i szukałem dalej. Znalazłem klinikę w Warszawie,
gdzie leczono uzależnionych od heroiny Nalorexem, tz. ?blokery. Podjąłem
i tę terapię, i tak przez 8 miesięcy trwała moja abstynencja. W
tym czasie moja żona była w ciąży i też nie brała narkotyków.
Kiedy urodziła się nam córeczka, poczułem się tak mocny, że nic
się nie stanie jak wezmę sobie raz. I znów się zaczęło. W domu
tragedia! Przez jakiś czas moja żona broniła się przed
narkotykami, ale w końcu uległa. Zaczęło się pasmo niepowodzeń.
Aż do pewnego dnia. Ewelina zaczęła szukać pomocy, bo miała dosyć
i chciała ratować nasze małżeństwo, naszą rodzinę. Poszła do
punktu konsultacyjnego dla osób uzależnionych ?Nowa Nadzieja, gdzie
znała naszego wspólnego kolegę Tomka, z którym razem braliśmy
narkotyki. Tomek jest po terapii i prowadzi normalne trzeźwe życie.
Udałem się, na jedno ze spotkań i rozmowa z terapeutą zachęciła
mnie do wyjazdu na terapię, do chrześcijańskiego ośrodka w
Janowicach Wielkich. I od tego spotkania moje życie zaczęło się
zmieniać.
W kościele Zielonoświątkowym w Pieszycach oddałem swoje życie
Jezusowi Chrystusowi. Popłynęło wiele łez. Pomyślałem, jaki
jestem bezradny miałem pustkę w sercu, ale z przyjęciem Jezusa do
serca, On tą pustkę wypełnił - swoją miłością! 14.05.2004
roku, wyjechałem na terapię do Janowic Wilelkich. Poznałem tam
siebie. Jakim byłem człowiekiem, w jakich systemach funkcjonowałem.
Terapia bardzo dużo mi pomogła, od strony psychologicznej, a co
najważniejsze - w tamtym miejscu poznałem Boga! Prawdziwego,
Jedynego, Żywego Boga. To właśnie nasz Pan otworzył mi oczy,
pokazał, jakie życie może być piękne, pełne miłości do rodziny
i bliskich. Właśnie tego się uchwyciłem.
Ukończyłem terapie 14.11.2004 roku.
Jestem człowiekiem wolnym, a to za sprawą Jezusa Chrystusa ,który
stanął na mojej drodze i pomógł mi.
Za to jestem wdzięczny Bogu z całego serca!
Adam
|
|
Jurek
W tym roku kończę 45 lat. Przez 25 lat alkohol był
obecny w moim życiu. Mając niespełna 18 lat po raz pierwszy się
upiłem. Z każdym rokiem alkohol stawał się coraz ważniejszy, aż
zawładnął moim życiem. Zarówno żona jak i dzieci, nie mogły
mnie przekonać, by próbować zerwać z nałogiem. Chociaż zdawałem
sobie sprawę, że mam problem z nadużywaniem alkoholu. Jednak przez
wiele lat, wstydziłem się przyznać przed najbliższymi, ze jestem
alkoholikiem. Dopiero po kilkunastu latach podjąłem pierwsze próby
leczenia, gdy zacząłem tracić wszystko, co miałem- rodzinę.
Próby te po kilkumiesięcznych przerwach kończyły się
niepowodzeniem.
Pewnego razu zostałem zaproszony na nabożeństwo, do zboru Kościoła
Zielonoświątkowego w Pieszycach. Tutaj dowiedziałem się, że Bóg
to ktoś realny, bardzo zainteresowany człowieka, pragnący być
obecnym w jego życiu. Zobaczyłem ludzi, którzy skorzystali z Jego
laski. Ja też zapragnąłem tego doświadczyć. Jednak przez długi
czas nie przyjmowałem do wiadomości, że aby to otrzymać należy
podjąć decyzje i odwrócić się od grzechu, w którym tkwię. Dziękuję
Bogu za to, że dał mi takich braci, którzy kolejny raz zdecydowali
się przyjść do mnie i powiedzieć: Jurek jest szansa. Jest rozwiązanie
dla twoich problemów. Jezus cię kocha, jesteś cenny dla Niego. Zwróć
się do Niego.
Zdecydowałem się na wyjazd do Chrześcijańskiego Ośrodka dla Osób
Uzależnionych w Janowicach Wielkich. W maju 2002r. przekroczyłem
bramę ośrodka i był to pierwszy dzień mojej wolności. Tam w ośrodku
zacząłem przekonywać się jak cudownym Bogiem jest Bóg, który dał
mi wolność. Jak jest pełen mocy, jak bardzo zainteresowany jest
moim życiem i jak bliskim jest Bogiem. Gdy w moim ciele odzywały się
nałogi, w moim umyśle zaczęły rodzić się myśli wracające do
tego, co było, wiedziałem, że sam sobie nie poradzę (wcześniej właśnie
w takimi czasie nałóg zwyciężył). Zacząłem prosić Jezusa o
pomoc-Jego odpowiedź była natychmiast. Moje ciało otrzymywało siłę,
a mój umysł nowe myśli. Okazało się, że to, czym sobie nie radziłem
wcześniej i czego się tak bałem, z Jezusem jest do pokonania. Ośrodek
okazał się bardzo dobrym miejscem do nauczenia się stawiania
pierwszych kroków w nowym życiu. Od dwóch lat jestem człowiekiem
wolnym i szczęśliwym.
Dzisiaj Jezus jest moim przyjacielem, który sprawia, że każdy
kolejny dzień nie jest powodem do ucieczki. Jego realna obecność w
życiu, słuchanie Jego głosu bo powoduje, że nowy dzień ze swoimi
problemami, to dzień nowych możliwości i szans. Wolność z Jezus
dla mnie: to rodzina razem, to uśmiech dzieci, to również możliwości
realizacji niemal zapomnianych marzeń. Wiem że wszystko to co
przezywam dzisiaj, to cudowna Boża łaska. Boża łaska to oferta dla
każdego człowieka. Ja jestem Bogu wdzięczny, że pewnego dnia, na tę
ofertę powiedziałem tak.
Jurek
|
|
Grzegorz
Chciałem w kilku zdaniach opisać, co dla mnie
uczynił Bóg i jak mnie zmienił.
Mam na imię Grzegorz. Mam 52 lata. Urodziłem się w rodzinie pełnej,
katolickiej. Dzieciństwo uważam za udane i beztroskie. Najwięcej
czasu spędzałem z moją babcią, gdyż rodzice pracowali zawodowo.
Uczyłem się dobrze, podstawówkę skończyłem bez żadnych przeszkód.
Nie powiodło mi się w Technikum, bo za chuligański wybryk zostałem
usunięty ze szkoły. W krótkim czasie, podjąłem pracę w
Bielawskiej Fabryce Prostowników, równocześnie zacząłem uczęszczać
do wieczorowego Technikum Energetycznego w Ząbkowicach Śląskich, które
ukończyłem w 1972 roku.
W tym samym czasie ożeniłem się i na świat przyszło dziecko.
Zmieniłem pracę i zostałem kierownikiem robót w Zakładzie
Energetycznym. Z jakiego powodu i kiedy zostałem człowiekiem uzależnionym
nie wiem. Zaczęło się niewinnie, pierwsze delegacje, mieszkałem w
Hotelach Robotniczych lub kwaterach prywatnych, tam alkohol był na
porządku dziennym. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że alkohol
działa bardzo powoli, ale skutecznie. Człowiek, nie zauważa, kiedy
alkohol staje się niezbędny, aby poprawnie funkcjonować. Po
powrocie z delegacji zmarła moja mama. To był dla mnie cios, który
dotkliwie mnie zranił. Alkohol zbierał swoje żniwo, sukcesywnie
następstwem był rozwód, straciłem rodzinę, sens i cel w życiu.
Pracowałem tylko na alkohol i używki z nim związane. Pracę zmieniałem
jak rękawiczki, na coraz gorsze i mniej płatne. Piłem coraz więcej
i częściej. Zaczęły się problemy z wydziałem Sprawiedliwości,
trzykrotnie przebywałem w Zakładach Karnych.
Przez okres 30 lat próbowałem na różne sposoby walczyć z nałogiem,
przebywałem między innymi w Czarnym Borze, co skutkowało, ale
bardzo krótko. Ostatnia mija próba wyjścia z nałogu miała miejsce
w październiku 2003 roku, kiedy to przyszedłem na spotkanie Misji
Nowa Nadzieja w Bielawie. Wcześniej pamiętam koncert zorganizowany
przez misję koło Alberta, piłem wtedy alkohol z kumplami, kiedy
dostałem ulotkę. Wtedy na nią nawet nie spojrzałem, trafiła do
mojej kieszeni. W misji byłem kilka razy.
Dowiedziałem się, że terapia prowadzona jest na podstawie wiary w
Boga. Pomyślałem- Boga to ja znam, ale co On ma wspólnego z moim nałogiem?
W tym czasie otrzymałem wypowiedzenie najmu lokalu, co dla mnie
oznaczało eksmisję. Moja reakcja była natychmiastowa. Swoje smutki
zatopiłem w alkoholu. Na terapię przestałem chodzić. Zaczęła się
dla mnie prawdziwa gehenna. Myślałem tylko o tym, żeby się napić.
Zdziwiłem się, że ludzie z misji o mnie nie zapomnieli. Nie wiem skąd
dowiedzieli się o mnie, gdzie mieszkam, przychodzili z gorącym posiłkiem,
nieśli słowa otuchy i nadziei.
Sprawy potoczyły się szybko, trafiłem na odtrucie, potem do chrześcijańskiego
ośrodka dla osób uzależnionych w Janowicach Wielkich. Tam poznałem
Boga, nawróciłem się, usłyszałem ewangelię i prawdę w niej
zawartą. Wysłuchałem wiele świadectw o mocy Bożej w ich życiu, z
jakich okoliczności ich uratował. Osobiście doznałem Bożej
troski, zostałem uwolniony z nałogu, uleczył moje chore nogi.
Lekarz orzekł, że moje duże palce u nóg, trzeba będzie amputować.
Dzięki Bogu moje nogi zaczęły się goić, rany zbliżać do całkowitego
zagojenia.
Na dzień dzisiejszy mogę chodzić sam, bez kul. Po powrocie z ośrodka,
mój lekarz nie mógł wyjść z podziwu, że się wszystko tak zagoiło,
w jakim dobrym stanie zdrowotnym jestem. Obecnie mieszkam w punkcie,
tutaj stawiam swoje pierwsze kroki trzeźwości, uczę się żyć z
Bogiem. Chcę naprawić to wszystko, co się da i na ile jest to możliwe.
Chwała Bogu, że w misji są tacy ludzie, co niosą pomoc
bezinteresownie, którzy pomogą, doradzą. Minął rok mojej
abstynencji.
Dziś wiem, że jeśli będę blisko Boga, gdy będę szukał pomocy w
sytuacjach stresowych, to już nigdy do nałogu nie wrócę.
Dostrzegam, iż mimo tego okrucieństwa i zła, które jest w świecie,
dzieją się rzeczy dobre, można spotkać ludzi, którzy żyją
inaczej- niezepsutych, nieobłudnych, ale prawych i sprawiedliwych.
Wierzę w to, że Bóg przygotował dla mnie jeszcze nie jedną miłą
niespodziankę.
Proszę Boga by w każdym dniu dawał mi łaskę, abym mógł ten dzień
spędzić tak, jak On by chciał. Aby dawał mi radość, łaskę i siłę!
Bóg to czyni!
Grzesio
|
|
|
|